W Berlinie zadebiutował z sukcesem Artur Ruciński, a Andrzej Dobber znakomicie zastąpił Placida Dominga - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Trudna to sztuka zyskać uznanie publiczności, która już dawno wykupiła wszystkie bilety do berlińskiej Staatsoper na "Simona Boccanegrę" (na zdjęciu) Verdiego, by w tytułowej roli posłuchać najsłynniejszego tenora. Atrakcja miała być tym większa, że według życzenia kompozytora tę partię powinien śpiewać baryton. Niestety, Placido Domingo właśnie przechodzi rekonwalescencję po operacji i odwołał wszystkie występy. Sala Staatsoper była jednak w sobotę zapełniona po brzegi. Sądząc z długich owacji, berlińczycy byli usatysfakcjonowani z zastępcy, ale też Andrzej Dobber to jeden z najlepszych dziś barytonów verdiowskich na świecie. Ma mocny, ciemny, a zarazem miękki głos, wyczucie stylu oraz męską posturę, idealną, by wcielić się we władczego dożę Genui Boccanegrę. Kiedy zaś obok Andrzeja Dobbera jako wróg i czarny charakter Fiesco stanął słynny włoski bas Ferrucio Furlanetto, na scenie wręcz zaiskrzyło. Obaj jednak doskonal