"Serotonina" Michela Houllebecqa w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Inscenizacja najnowszego hitu największej gwiazdy współczesnej francuskiej literatury najciekawsza nie jest ani wtedy, gdy wiernie do bólu relacjonuje tyrady głównego bohatera - agronoma impotenta w depresji, ani gdy z nich - ustami kobiet jego życia - kpi ("Penis nie staje? Świetny temat na książkę"). Tylko wtedy, gdy każe bohaterom rozprawiać na temat polityki rolnej Unii Europejskiej przegrywającej w starciu z globalną konkurencją, współczesnej hodowli krów i desperacji rolników (po premierze książki uznano, że Houellebecq przewidział protesty żółtych kamizelek). Jednak sceny na francuskiej prowincji, ze świetną kreacją Krzysztofa Zarzeckiego jako boksującego się z beznadziejną sytuacją farmera, potomka arystokratycznego rodu, który traci sens życia, rodzinę i majątek, to druga część trzygodzinnego przedstawienia. Zanim do nich dotrzemy, wysłuchamy przesyconego narcyzmem smędzenia Claude-Florenta Labrouste'a (Marcin Czarnik i Roman Gancarcz