Michael Frayn, wytrawny autor tej sztuki, pokazuje w niej teatr od kuchni, bawi się nim, kpi z niego (i z jego personelu), parodiuje go. Czyni to po mistrzowsku, więc nic dziwnego, że jego sztuka uchodzi za mercedesa swego gatunku.
Zabawa z garderobą A jak sobie z tą arcyfarsą poradził teatr? Cytując klasyka, "Jest tak, jak się Państwu zdaje", czyli każdy widzi, co chce zobaczyć. Trzeba powiedzieć, że znakomita większość widzów, sądząc po reakcjach, dostrzega w tym ucieszną zabawę. Dla mnie jednak zaczyna się ona i kończy przed podniesieniem kurtyny, kiedy widzowie z miejscami na balkonie pozostawiają okrycia w garderobie na parterze, a widzowie z miejscami na parterze muszą taszczyć płaszcze do garderoby na piętrze. I to jest najlepszy pomysł farsowy, na jaki wpadł przy tej okazji teatr. Posterunek na scenie Farsę Frayna oglądałem już 10 lat temu w Teatrze Polskim, w całkiem zabawnym zresztą wykonaniu. Sposób, w jaki grana jest teraz w Nowym, wprawił mnie jednak w zakłopotanie, bo nie dostrzegłem niczego, co by śmieszyło. Mimo więc, że podczas przedstawienia publiczność raz za razem szczytowała, pozostawałem lodowaty. Przyznaję, ż