„Tęsknica” Darii Sobik w reż. Pameli Leończyk w Teatrze Powszechnym w Warszawie, w ramach 14. Festiwalu Nowe Epifanie. Pisze Joanna Janisz w Teatrze dla Wszystkich.
„Nie pamiętam… Nie pamiętam…”
Te wielokrotnie powtórzone, pełne bólu słowa leżącej w ciemności kobiety, obecnej jeszcze przed rozpoczęciem spektaklu, zapowiadają widowisko dramatyczne, tragiczne albo nawiązujące do teatru obrzędowego. W tym przypadku mogliśmy spodziewać się obrzędu przywoływania pamięci miejsca i odzyskiwania tożsamości. Borykania się z własną pamięcią i niepamięcią. Te wszystkie elementy są przedmiotem spektaklu „Tęsknica” w reżyserii Pameli Leończyk. Trudną tematykę twórcom niespodziewanie szybko udało się zneutralizować.
Do akcji wkracza dziennikarka i celebrytka Elżbieta Jaworowicz. Staje się główną bohaterką dramatu, który z jej udziałem przybiera postać medialnego show. W świetle reflektorów, w błysku flesza, taką postać może przybrać każdy współczesny, odpowiednio wyrazisty dramat. Razem z Łucją, Adamem i Michałem – dawnymi mieszkańcami Wigancic Żytawskich – dziennikarka-celebrytka dotyka nieistniejących już domów, odczytuje wspomnienia, rozmawia z niszczącą hałdą. Od tabloidowych wywiadów z mieszkańcami, przez poezję i taniec, dochodzą do swoistych „dziadów” – z pamięci wywołują duchy przeszłości: narzeczonego Petera, siostrę Basię, sąsiada Stephena…
Miejscowość to jedna z kilku ofiar ekspansji rozwijającego się w sąsiedztwie przemysłu – w tym aspekcie spektakl ma charakter dokumentalny. Wigancice w województwie dolnośląskim zostały zrównane z ziemią na skutek decyzji kopalni w Turowie. W podobny sposób z mapy Polski zniknęły już między innymi Rybarzowice, Biedrzychowice Górne, Pasternik, Gościszów, Strzegomice; ich mieszkańcy zostali wysiedleni i rozproszeni po całym powiecie zgorzeleckim. Pośród tych miejscowości Wigancice Żytawskie słynęły z długoletniej historii (od XIV wieku) oraz domów przysłupowych. Ponadto ich likwidacja okazała się zupełnie niepotrzebna. W Wigancicach miała powstać hałda – składowisko ziemi po kolejnej odkrywce. Decyzja o wysiedleniu zapadła już w latach osiemdziesiątych. Potem przyszła kolej na hałdę… By w końcu kopalnia wycofała się ze swych planów.
Mieszkańcy Wigancic spotykają się regularnie wśród pozostałości swojej wsi, porządkują teren, wybierają sołtysa… Od kilku lat marzą o pozyskaniu odpowiednich funduszy i odbudowie wsi. Swoją historię opowiedzieli twórcom spektaklu, inspirując ich poszukiwania artystyczne. Zwartą grupą uczestniczyli w premierze. Pomimo odniesienia do wydarzeń autentycznych (i jakby nie patrzeć – również ekologii), spektakl nie należy do realizacji zaangażowanych społecznie; odbieramy go niemal wyłącznie przez pryzmat ekspresji bohaterów, tekst, środki artystyczne. Tym większy sukces reżyserki, a także kilku osób najmocniej zaangażowanych w tę produkcję: autorki tekstu Darii Sobik, twórczyni scenografii Diany Lelonek i muzyki – Magdaleny Sowul.
Ze sztuką mierzy się zaledwie czwórka aktorów, choć razem z hałdą i przywoływanymi we wspomnieniach rodzicami, mieszkańcami, sąsiadami, mamy wrażenie, że postaci jest znacznie więcej. Niezwykle ekspresyjna, kobieca, urokliwa jest Karolina Adamczykw roli Łucji. Mocna, z wyrazistym seks appealem jest Natalia Lange w roli Elżbiety Jaworowicz. Wschodni akcent i swoistą niewinność oraz nieporadność wnosi Artem Manuilov w roli Adama. Zmysłowy i dynamiczny jest Oskar Stoczyński jako Michał. Zupełnie inny charakter przybiera wcielając się w materię ożywionej Hałdy, której kształt i monstrualność mocno przypomina podobną do skały Bukę z „Muminków” Tove Jansson.
Poprzez aktorów, a także zastosowane techniki obrazu i dźwięku czy efekty specjalne (dym sceniczny, pulsujące światło), spektakl rezonuje – niemal na każdym poziomie. To co się w nim pojawia, za chwilę jest zwielokrotnione i zwiększone. Aktorzy wypowiadający swoje kwestie – bardzo często w formie monologów – za sprawą niewielkich kamer natychmiast pojawiają się na wielkim ekranie tuż za ich plecami. Każdy ma swoje cienie z przeszłości, swoją hałdę, przed którą ucieka, by w końcu spróbować się z nią oswoić. By ostatecznie wykąpać się w czarnej od węgla wodzie, stojącej tu, gdzie kiedyś płynął ożywczy strumień. I puszczać w niej łabędzie z papieru.
Problem tożsamości niespodziewanie staje się także problemem moralnym. Kto miał prawo do opuszczonych domów? Polacy, czy może wysiedleni po wojnie pierwotni mieszkańcy, Niemcy? Bohaterowie – bądź co bądź z pogranicza; Wigancice położone są bardzo blisko granicy z Czechami i Niemcami – są też wymieszani językowo, a w spektaklu wyraziście wybrzmiewa „Nothing Compares To You” Sinead O’Connor… po czesku. Pojawiający się ze swoim językiem Czesi również równoważą dramatyczne napięcie. Bo chociaż „Polska to poważny kraj”, jego sąsiedzi mają poczucie humoru…
Temat domu, drogi, dzieciństwa, to uniwersalne toposy międzykulturowe. W „Tęsknicy” zostają naznaczone pewnego rodzaju przekleństwem – pamięć dzieciństwa i młodości powoduje coraz gorętszą tęsknotę za czymś niemożliwym do odzyskania. Dotykanie nieistniejących ścian wydaje się traconą w próżni energią. Niezrealizowane małżeństwo Łucji z Peterem mogłoby poskutkować przeprowadzką w bezpieczne miejsce i nienaruszonym domem… Dopiero oczyszczające rozmowy prowadzą do pozytywnych wniosków: „Z hałd można robić tłoczeń drogowy…”. Stąd płynie nowa nadzieja dla ożywionej hałdy: „Mogłabym stać się dla kogoś drogą”…
Spektakl powstał we współpracy z Festiwalem Nowe Epifanie jako efekt Laboratorium Nowych Epifanii. Bierze udział w 29. OKnWPSW. Tak jak każda z propozycji w ramach tegorocznej XIV edycji Festiwalu Nowe Epifanie nawiązuje do tematu otchłani: „Otchłań przyzywa otchłań — więc nawałnicą wściekłą, /Na moje serce spadło udręczeń całe piekło…” (Psalm XLI w tłumaczeniu Wiktora Gomulickiego). Dla Wigancic otchłanią okazała się hałda, która pochłonęła domy. Dla wielu innych – wojna, klęski żywiołowe, dramaty rodzinne czy zwykła nieostrożność… Ważne, by z otchłani dom wynurzył się znowu, również jako miejsce prozaiczne, gdzie „można chodzić jak się chce, siedzieć na kiblu, zapraszać gości”. By każdy mógł się utożsamić ze słowami ze sceny: „Ja decyduję, gdzie będzie mój dom. Nie hałda, nie wojna…”.