EN

3.10.2006 Wersja do druku

Mędrzec w wanience

Kilka lat temu spytałem Tadeusz Różewicza, czy prawdą jest, że ma w szufladzie kilka napoczętych przed laty tekstów. - Mam - odpowiedział. Czy wróci do nich? - Nie, nigdy - usłyszałem. - Dlaczego? - Bo idąc parkiem, słucham rozmawiającej ze sobą młodzieży i nic z tego nie rozumiem. A jedyne, co ma dramatopisarz, to język. Oni nie mówią moim językiem - tłumaczył. O Tadeuszu Różewiczu pisze Jerzy Koenig w Dzienniku.

Życzliwy "ktoś" przeczytał mi przez telefon listę Różewiczowskich przedstawień, jakie szykuje nam polski teatr, i spytał, co ja na to. - Mogę pomyśleć? - spytałem. - Możesz. No więc myślę. Coś tam jeszcze wtedy mętnie dodałem, że to dobrze, ale licho nie śpi. Że Różewicz to jeden z niewielu dzisiejszych poetów, których potrafię szukać w druku dla osobistej przyjemności. Że w tłumie współczesnych pisarczyków dramatycznych czuje się on zapewne trochę nieswojo. Że jego teatru nie da się obyczajem dzisiejszym zwyczajnie "pyknąć". To jednak w sumie nie rozmowa na telefon, prawda? Tadeusz Różewicz? Kto to? Rocznik 1921. Debiut poetycki przed wojną, rozpoczęte studia na UJ. Wojna, pracownik fizyczny, partyzantka AK. Samotnik literacki. Rówieśnik Baczyńskiego, Gajcego, Bojarskiego, Trzebińskiego, Borowskiego. W rozmowie z Puzyną mówi: "Panie Konstanty, od 1945 roku zacząłem się zarzekać, że nie robię żadnej liryki, że nie chcę robić p

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Mędrzec w wanience

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik nr 138/29.09

Autor:

Jerzy Koenig

Data:

03.10.2006