Teatr Kameralny w Krakowie wystawił "Medeę" Eurypidesa. Włożono w to niezmiernie wiele starania i rzecz przede wszystkim pod względem wizualnym wypadła doskonale. Scenografia nadzwyczaj prosta, bo ograniczona tylko do dwóch potężnych kolumn doryckich po obu bokach sceny i do sklepienia - czy nie wiem jak to nazwać - które oświetleniem, barwą i kształtem, a raczej brakiem kształtów plastycznych nadawało niejako ton wszystkiemu, co się pod nim dzieje, stanowiła tło wyborne, wolne od wszelkich motywów symbolicznych. Stroje bardzo trudne do obmyślenia w tym wypadku przedstawiały się dobrze pod względem kolorystycznym i miały pewien styl, co do którego można by dyskutować, ale który w całości czynił wrażenie urozmaicone w sposób przyjemny dla oka. Największym zaś osiągnięciem scenograficznej reżyserii był chór. Ten chór sprawiający zazwyczaj tyle kłopotu inscenizatorom i wskutek tego najczęściej redukowany do jednej osoby, a tutaj złożony
Źródło:
Materiał nadesłany
"Słowo Powszechne" nr 58