Freudowski splot miłości i śmierci (jak byśmy dzisiaj powiedzieli) połączonych nienawiścią, do której prowadzi zazdrość - oto psychologiczni treść "Medei", tego najkrwawszego bodaj mitu utrwalonego na zawsze w kulturze. Znakomicie ilustruje go obraz Delacroix "Medea szalona zabijająca swoje dzieci". Najnowsze przedstawienie "Medei" Eurypidesa w Teatrze Powszechnym zdominowała właśnie tonacja malarska. Kompozycja przestrzeni scenicznej, autorstwa Barbary {#os#1566}Hanickiej{/#}, skromna (ani jednego mebla, rekwizytu, czegokolwiek, idealnie pusta scena, którą z tyłu zamykają wielkie kolumny, "nagie", bez żadnych ozdób) i jakże monumentalna zarazem (lekko spadzista konstrukcja podłogi-lustra, w której odbijają się postaci, kostiumy i wszystko, co odbywa się na scenie, tworzy iluzję monumentu, kilkakrotnego powiększenia), wyznacza tu ruch, działania, współtworzy rytm przedstawienia. Ten malarski klimat w dużej mierze budowany jes
Tytuł oryginalny
Medea`88
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy Nr 85