"Dzień świra" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Artur D. Liskowacki w Teatrze.
To, co otwiera to przedstawienie na zawarte w nim sensy i nadaje dynamikę, wynika paradoksalnie z jego zamknięcia, osaczenia w przestrzeni i formie. Natręctwa Adasia Miauczyńskiego, które stanowią najbardziej chyba rozpoznawalną cechę charakteru tej postaci, powracającej w kolejnych tekstach Marka Koterskiego, nie tylko wpisują się znakomicie w taką organizację sceniczną "Dnia świra", lecz i współtworzą ją, rozbijając rzeczywistość na dokuczliwe, drobne fragmenty, a zarazem zlepiając z tych ostrych okruchów świat obsesyjny, arcywłasny i wąski jak więzienna cela. Przedstawienie grane jest na skrawku przestrzeni, między rzędami krzeseł otaczającymi maleńką scenę tak, że wszelki ruch ograniczony jest do minimum. Mieszkanie Miauczyńskiego (Robert Gondek), centrum akcji - niezmienne w swej ciasnocie także wtedy, gdy staje się scenerią świata na zewnątrz - to łóżko, które po złożeniu jest biurkiem lub stołem, telewizor, sedes, lodówka, doni