Spektakl na pewno trudno nazwać feministycznym: kobiety istnieją tu tylko wobec mężczyzny. To męskie spojrzenie stwarza je i określa. Jednocześnie Kobieta jest tu czymś więcej niż męskim fantazmatem albo projekcją pragnień - nie jest pozbawiona własnych potrzeb, ma głos i pole do ekspresji - o "Idiotkach" w reż. Marcina Wierzchowskiego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie pisze Dominika Lutobarska z Nowej Siły Krytycznej.
Zaczyna się interesująco: podczas gdy widzowie zajmują miejsca, na scenie trzy kobiety ekspresyjnie artykułują swoje monologi. To właśnie one wcielą się za chwilę w O., Alkestis i Faustynę Kowalską. Każda z nich mówi o tym, co dla niej znaczy "być kobietą" - to, co słyszymy, odzwierciedla sprzeczne oczekiwania społeczne dotyczące kobiet, nie do pogodzenia przez jedną osobę społeczne wyznaczniki roli kobiety. Sprzeczność istnieje również między zewnętrznymi oczekiwaniami, a indywidualnymi pragnieniami kobiet. Trzy bohaterki zwracają się wprost do publiczności, nie chcą być zredukowane do kobiecego ciała, wiedzą i tłumaczą, że kobieta to przecież coś więcej niż ciało, a jednocześnie pragną być pożądane, pragną zaspokajać i chcą spełniać oczekiwania innych. Bohaterka grana przez Marię Dąbrowską zadziera sukienkę, dotyka swoich piersi, wypina pupę przed siedzącym w pierwszym rzędzie mężczyzną mówiąc przy tym: "nie patrz się"