Grypa dziesiątkuje Warszawę. Gdziekolwiek się przyjdzie, wszędzie słychać w odpowiedzi: nie ma, "na chorobie". To obrzydliwe powiedzenie tak się zakorzeniło, weszło w obieg. Biedni językoznawcy i puryści, jakież męki cierpią idąc ulicami miasta, gdy na zamkniętych drzwiach sklepów chyboczą się tabliczki: "Sklep zamknięty do odwołania, personel na chorobie". W teatrach też zmiany repertuaru, w Powszechnym prawie cały personel administracyjny chory, dyr. Hubner sam skacze między telefonami, załatwia bilety, a wszystko czyni z wdziękiem i uśmiechem. Na dużej scenie idzie "Mecz" Głowackiego, zabawna sztuka o sportowych działaczach i o sporcie amatorsko-zawodowym. Monitor telewizyjny stoi na scenie, Kowalski tworzy kreację jedynego działacza zainteresowanego naprawdę tym, co dzieje się na boisku, a czyni to tak sugestywnie, te nawet ci, którzy nie oglądają meczów we własnym domu, zainteresowani są tym, co widać na małym ekranie. Szt
Tytuł oryginalny
"Mecz" i przyczynek do historii ulicy (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 11