Na niczyje wesela tak się w życiu nie nalatałem, co na nieboszczyka Wyspiańskiego. Co i raz te "Wesele" jak nie w teatrze, to w kinie, jak nie w kinie, to w telewizji. Ale musowo każde jedne zobaczyć, takie nasze narodowe prawo, kultura i sztuka nasz do tego zmusza. Zwłaszcza, że każde jest trochę insze. Było Wesele "podczas deszczu" w filmie, było Wesele "w łachmanach" w telewizji, a teraz w Teatrze Narodowem jest Wesele na ruchomem tretuarze, czyli odgrywane systemem taśmowem. Goście weselne pojawiają się na scenie i znikają za kulisamy na taśmie, jak Fiaty 125 P w fabryce na Żeraniu, albo parki ceratowego obuwia w Chełmku. Rzecz jasna, że zmuszone byliśmy to zobaczyć, chociaż Wesele znamy na wyrywki i chociaż moja małżonka troszkie cholerowała, że ją w przedświątecznem tygodniu od sprzątania i pieczenia strucel, do teatru odrywam. Ale jej wytłomaczyłem, że taśma, może kiedyś wysiąść na amen i najnowszego zmechanizowanego Wesela nie zobacz
Tytuł oryginalny
Mechaniczne wesele
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 301