"Tajny dziennik" Mirona Białoszewskiego w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Nie do końca wyrazisty, nie do końca rozpoznawalny. Nazywany był poetą rupieci i przedmieść, a nade wszystko piewcą codzienności. Wszystko to znajdziemy w jego dzienniku, który liczy 900 stron. Ukazał się kilkadziesiąt lat po jego śmierci i pewnie dlatego nosi tytuł "Tajny dziennik". Z tego ogromnego tomu Elżbieta Chowaniec i Wojciech Urbański dokonali adaptacji scenicznej. Nic więc dziwnego, że ten wybór nie do końca wszystkich satysfakcjonuje. Reżyser Wojciech Urbański obsadził aktorów ze świadomością, jak trudne powierza im zadanie. Grają więc w tym spektaklu Michał Piela, Robert Majewski, Henryk Niebudek, Piotr Siwkiewicz. Miron lubił, kiedy go lubiono i lubił być sam. Lubił się czasem zachwycić i zdziwić się sobą. Lubił kino, wrony, pomidory. Ale najbardziej ze wszystkiego lubił pisać. Opublikowany w wiele lat po śmierci dziennik jest przejmujący, złośliwy, mistyczny. Nie mógł ukazać się wcześniej, bo poziom szczerości byłby