"Wędrowiec" w reż. Wojciecha Malajkata w Teatrze Małym w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
U McPhersona diabeł chce duszę irlandzkiego grzesznika wygrać w pokera - ale przegrywa, gdyż miłosierny Bóg znaczy karty. U Wojcieszka gburowaty starzec okazuje się na koniec miłym człowiekiem i umiera dyskretnie, budząc po drodze życiową odwagę w opiekującej się nim wolontariuszce. Zbigniew Zamachowski (grzesznik) i Hanna Konarowska (wolontariuszka) obnoszą zacięte twarze naznaczone życiowym dyskomfortem, nie dowiadujemy się jednak niczego specjalnie ciekawego o przyczynach ich udręki - wszystko rozwiązuje arbitralny, happyendowy gest dramatopisarza. Stanisław Brudny (starszy pan w Polonii) tudzież Waldemar Kownacki, Jerzy Łapiński i Henryk Talar (pokerzyści w Narodowym) wcale profesjonalnie tkają z realistycznych mikrogestów wiarygodne role. Cóż, skoro robota trochę po nic, bo narracja nie zmusza do przejęcia się losem bohaterów, śledzenia ich zmagań, a choćby zaśmiania się z nich. Mówiąc o czymś tak w końcu nielekkim jak grzech albo śmie