Przedstawienie-jubileusz wielkiego aktora, więc właściwie nie wypada się czepiać. Zwłaszcza że znać wysiłek, aby tekst Słowackiego brzmiał dobrze, sytuacje były logiczne, całość solenna, ale nie nudna. A jednak... Fałsz sytuacji scenicznej, fałsz nie do uniknięcia tkwi już w tym, że Kolberger ma być synem Fronczewskiego i kochać się w macosze, którą gra dziewczyna ze szkoły teatralnej. A Marek Kondrat jako młodzik Mazepa ma przemawiać do Fronczewskiego "Starcze wściekły, siwy". Kiedyś wystarczyłaby charakteryzacja i przyzwolenie widzów na taką konwencję, w ramach której pięćdziesięcioletni Jerzy Leszczyński grał Gucia w "Ślubach". Dziś jest jednak inne aktorstwo i inne pojęcie prawdy scenicznej. Fronczewski jest świetnym aktorem, ale nie zagra pałającego świętym ogniem, siwowłosego starca. Kłamie więc - i nie on jeden. Najlepiej wypadają epizody: Ewy Wiśniewskiej jako Kasztelanowej i Gustawa Holoubka jako Jana Kazi
Tytuł oryginalny
Mazepa (fragm. Na scenie)
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 20