Ktoś mógłby pomyśleć, że w warszawskich teatrach nastał czas Hymena, że triumf święci młodzieniec z narzeczeńską pochodnią i ślubnym welonem w rękach. W Powszechnym "Mąż i żona" Fredry, w Dramatycznym "Wesele, wesele", jednoaktówki Czechowa i Brechta. Jak to w teatrze bywa, choć wesoło, to smutno. Wszak ludowa mądrość poucza, że jeden dzień wesela, całe życie biedy. Każda z trzech sztuk inaczej przechodzi teatralną próbę, każda z dwóch premier ważna jest nie tylko ze względu na jakość przedstawień. Oto bowiem premierą "Męża i żony" Warszawa uczciła dwóchsetlecie urodzin Aleksandra Fredry - rocznicę obchodzoną cichcem, jakby w obawie, że sztuki hrabiego z Surochowa zramociały do szczętu i niepotrzebnie popsują uroczysty jubileusz. "Wesele, wesele" zaś to pierwsza w tym sezonie premiera w Dramatycznym, inaugurująca dyrekcję Piotra Cieślaka. Na chwilę porzućmy tematyczno-anedgotyczną zbieżność obu premier i p
Tytuł oryginalny
Mąż, żona i dwa wesela
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 48