Bohdan Korzeniewski twórca sławnego, zapisanego już w historii powojennego teatru, przedstawienia "Męża i żony" powrócił do tej fredrowskiej komedii. Pokazał on w świątecznym, poniedziałkowym Teatrze TV widowisko zgrabnie, ze smakiem przyrządzone, pełne przewrotności i takiegoż humoru. Jako reżyser podążający za zmianami w teatrze, z przemianami obyczajowości we własnej epoce wprowadził do komedii nieco więcej tzw. seksu, pozwolił bohaterom pofiglować nieco także w pozycjach parterowych, a jako człowiek bywały w studio tv kazał kamerom operować na zbliżeniach. Wszystko to nie licząc koloru, (czego ocenić nie sposób), pozwoliło nam spojrzeć na dzieło hrabiego Fredry raz jeszcze i to inaczej. Bez dystansu. Tego dystansu, który tworzy rampa sceny i upływający czas. Bohaterowie zdali się jacyś dzisiejsi i po dzisiejszemu pozbawieni skrupułów, niechętnie przyznający się do pomyłek i - nie obiecujący poprawy. Czwórkę aktorską dobierał
Tytuł oryginalny
Mąż i żona
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy, nr 97