Przypowieść ucieszna
Teatr Dramatyczny w Warszawie wystąpił dwa tygodnie temu z premierą znanej sztuki Brechta "Pan Puntila i jego sługa Matti". Jak wystąpił? August Grodzicki twierdzi w "Życiu Warszawy", że niewątpliwe doświadczenie brechtowskie reżysera (Konrad Swinarski) dało w efekcie "pewną monotonność", "jakąś jednolitą średnią arytmetyczną". Uwaga trafna. Wszystko w tym przedstawieniu przypomina mistrza, wszystko da się rozpoznać i zidentyfikować, ale czy to wystarczy? Na swoiste przyszarzenie sztuki złożyło się pewnie wiele momentów. Dobre, poprawne tłumaczenie, pióra Z. Krawczykowskiego, nieuchronnie przygładza i literacko banalizuje kunsztowne chropowatości tekstu. A o inną w całości tłumaczenia wagę wstawek wierszowanych trudno do warszawskiego przekładacza mieć pretensję. Muzyka do "Puntili" też dawała tylko przybliżone pojęcie o tym, jaką funkcję pełni śpiewający aktor i instrument w Brechtowskiej koncepcji widowiska. Inaczej to wyglądało w