"Gardenia" w reż. Aldony Figury w Laboratorium Dramatu w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Tak jak "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego jest kroniką wypadków alkoholowych Polaków, tak "Gardenia" Elżbiety Chowaniec pokazuje, że wódka jest kobietą. Najnowszy spektakl Laboratorium Dramatu to saga czterech pokoleń kobiet, czy raczej mała, choć wysokoprocentowa epopeja, w której historia kolejnych Rzeczypospolitych opowiedziana jest przez pryzmat denka od flaszki. Oto krakowska rodzina. Od okupacji cechuje ją destrukcyjna skłonność do alkoholu: od konspiratorki AK aż po zatrudnioną w korporacji prawnuczkę. Pijaństwo wpychało się w ich życie z konsekwencją, z jaką kolejne matki wtykały swoim córkom gardenię do ślubnych bukietów. Chowaniec zauważa więc, że losy krakowskich kobiet nie zawsze były tak spektakularne, przejrzyste i pełne naturalnej godności, jak w "Katyniu" czy "Liście Schindlera". Kobieta grana przez Dorotę Landowską walkę z najeźdźcą toczyła nie w lesie, nie z karabinem i apteczką, ale na