EN

8.11.2021, 09:51 Wersja do druku

Matka Boska Kora Jackowska

 „Kora. Boska” w reż. Katarzyny Chlebny w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Zofia Kowalska w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. prasowe

Jest coś transcendentalnego w słuchaniu piosenek zmarłego artysty śpiewanych na koncertach przez innych wykonawców. Tym bardziej, jeśli wspomnienie o twórcy jest wciąż żywe, a jego spuścizna szczególnie ważna dla pokoleń. Najlepiej też, jeżeli wykonania te są dobre i tak samo jak oryginały chwytają tłumy za serca. Krakowska Proxima łączy te wszystkie elementy w swojej najnowszej, iście niebiańskiej premierze.

Teatr Nowy Proxima konsekwentnie kontynuuje realizację swojego programu artystycznego, tym razem wybrawszy na bohaterkę spektaklu pierwszą damę polskiego rocka – Korę Jackowską. 6 listopada 2021 roku, przy Krakowskiej 41, miała miejsce premiera „Kory. Boskiej” według tekstu oraz w reżyserii Katarzyny Chlebny. Wcieliła się ona również w tytułową postać.

W pierwszej scenie Kora energicznie wbiega na scenę, tańczy i śpiewa „Cykady na cykladach”. Nagle gasną wszystkie światła i występ przerywa głuchy, jednostajny dźwięk EKG. Śmierć. To koniec, ale i początek. U bram nieba zmarłą Korę witają trzy Maryje: z Guadalupe, Częstochowska i Fatimska. Symbolizują odpowiednio miłość, wiarę i nadzieję. Wartości te przeciwstawione są przekornie tym z nacjonalistycznego hasła: „Bóg, honor, ojczyzna”. Piosenkarka ma przed sobą trzy próby, aby przejść dalej. Z tym, że nie wie, co jest dalej, a Matki Boskie nie kwapią się, by uchylić rąbka tajemnicy.

To całkiem prosty pomysł na spektakl, ale w tej prostocie jest metoda. Dominantą kompozycyjną przedstawienia jest osnucie wokół kultowych piosenek Maanamu. Są one dramaturgicznie wplecione w akcję spektaklu tak, aby dopowiadały to, co najlepiej można dopowiedzieć tylko słowami samej Kory. Gdy Kora przemierza kosmos słyszymy wzruszające wykonanie „Szału niebieskich ciał”. Rozgoryczona postawą Boga wygraża mu tekstem „To tylko tango”, natomiast słowami utworu „Oddech szczura” komentuje sytuację polityczną w Polsce. Właściwie to muzyka jest siłą napędową spektaklu i to ona nadaje mu wartkie, wciągające tempo.

Sam tekst spektaklu też jest bardzo rytmiczny. Krótkie, zwięzłe i bardzo zabawne wypowiedzi idealnie współgrają z dopracowaną choreografią Karola Miękiny. Stosując w scenariuszu poetykę rymów i skojarzeń, Chlebny buduje bardzo polski i bardzo dźwięczny świat. Przy akompaniamencie różnobarwnych świateł, chmur dymu oraz boskiej scenografii powstaje spójna całość, przyjemna dla oka i duszy.

Bajkowość i kosmiczność przedstawienia nie oznaczają natomiast banalnej tematyki. Owszem, spektakl Chlebny jest lekki, ale poruszane w nim tematy niekoniecznie. Postać Kory i wszystko, co piosenkarka sobą reprezentowała (i wciąż reprezentuje!) to pretekst do rozważań na temat dzieciństwa, kobiecości, wyborów życiowych i polityki. Tkwiąc w niebiańskim czyśćcu Kora patrzy wstecz na całe swoje życie, wspomina i dyskutuje o nim z Matkami Boskimi.

Te trzy Maryjki (w tych rolach: Piotr Sieklucki, Paweł Rupala, Łukasz Błażejewski), które towarzyszą tytułowej bohaterce są naprawdę fantastyczne, ale to właśnie Kora Katarzyny Chlebny bezdyskusyjnie kradnie całe show. Podobieństwo do „oryginału” pod względem aparycji, głosu, mimiki i zachowania jest wprost uderzające. Duży udział mają w tym swoistym reperformansie warunki Chlebny, ale całokształt kreacji jest też zasługą świetnego aktorstwa. Jest czułą narratorką, która podchodzi do swojej postaci z wielkim szacunkiem i sercem, ale też ze szczyptą humoru i przymrużeniem oka. Chyba właśnie tak chciałaby w teatrze być przedstawiona sama Kora.

W pewnym momencie padają w spektaklu słowa Kamila Sipowicza, męża Kory. Opowiada o żonie, za którą bardzo tęskni. Mówi, że ma przeczucie, że jeszcze kiedyś uda mu się z nią spotkać, nieważne, w jakiej to będzie rzeczywistości. Wypowiedź się kończy, a Katarzyna Chlebny, skąpana w delikatnym świetle, patrzy wymownie na publiczność i uśmiecha się. Ponieważ się udało. Dzięki spektaklowi faktycznie Kora ożyła wraz ze swoją muzyką, poglądami, wrażliwością i miłością do drugiego człowieka. To właśnie teatr jest niebem, w które, niczym Matka Boska, wstępuje w finalnej scenie przedstawienia. Niebem, które jest w stanie dać jej wieczny odpoczynek i zasłużoną nieśmiertelność.

Tytuł oryginalny

Matka Boska Kora Jackowska

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła