Gdyby ktoś świadomie konstruował dramaturgię tegorocznych Warszawskich Spotkań Teatralnych, nie mógłby tego uczynić przemyślniej. Po interesującej uwerturze nastąpiło zawieszenie napięcia, które znowu zaczęło rosnąć w drugim tygodniu Spotkań, by osiągnąć swą kulminację w finale. Stały się nią występy Starego Teatru z Krakowa. Na pierwszy ogień poszła "Matka", sztuka w dwóch aktach z epilogiem {#au#158}Witkacego{/#} w reżyserii Jerzego {#os#1115}Jarockiego{/#} i scenografii Krystyny {#os#21155}Zachwatowicz{/#}, z muzyką Stanisława {#os#969}Radwana{/#}. Przedstawienie jest znakomite. Jarocki zrozumiał do głębi sens "Matki", dał jej niezwykle logiczną, konsekwentną, zwartą i gęstą interpretację. Wszystko było w tym przedstawieniu jasne. Zarówno konflikt pomiędzy matką i synem, ich wzajemna miłość i nienawiść, kompleksy i obsesje Leona, jego filozofia życiowa i oportunistyczna postawa. Programowe nieróbstwo, po
Tytuł oryginalny
"Matka" a la Sartre
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu