"Niedźwiedź i Masza, czyli gdzie moja kasza?" Marty Guśniowskiej w reż. Michała Tramera w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Aram Stern w Teatrze dla Wszystkich.
Przy okazji obchodów niedawnego Światowego Dnia Lalkarstwa, przypadającego w pierwszym dniu wiosny, powróciły wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to wyprawa z "dalekiego" Bydgoskiego Przedmieścia do jeszcze starego Teatru "Baj Pomorski" w Toruniu, z oparciami "wielkich" foteli w kształtach zwierząt, wiązała się przede wszystkim z widokiem lalek. Aktorzy, skryci za parawanem i odziani w czarne kostiumy, małemu chłopcu wydawali się tak nieuchwytni, jak brzmiący prawdziwie na bajkowym winylu, choćby niezapomniani: Barbara Krafftówna (Czerwony Kapturek), Władysław Hańcza (Wilk) czy narratorka Irena Kwiatkowska. W ostatniej dekadzie na scenie toruńskiego Teatru "Baj Pomorski" pojawiło się kilka spektakli, w których lalka, widoczna na pierwszym planie i wspaniale animowana, stawała się główną bohaterką przedstawienia. Było tak choćby w muppetowym "Kopciuszku" Ireneusza Maciejewskiego, "Słowiku" Andersena w reżyserii Ady Konieczny czy w autorskim spektaklu