Od szeregu lat, na egzaminach szkół dramatycznych, na egzaminach eksternistów aktorskich bywa, że kiedy pojawia się na sali szczególnie uwarunkowany kandydat lub wyjątkowo piękna kandydatka, profesorowie krzywią się z widocznym zniechęceniem i nieodmiennie są zdania, że oto zetknęli się z ucieleśnionym banałem. Podejrzenia o brak zdolności charakterystycznych, zarozumialstwo, brak kwalifikacji do współczesnego repertuaru są na porządku dziennym - pisał w 1955 roku Erwin Axer w Listach ze sceny.
Za to niech się zjawi ktokolwiek o brzydocie wyjątkowo odstręczającej, niepozorny, o kończynach krótkich i niezgrabnych, o twarzy niewyrazistej, można przewidzieć nieomylnie, że pochylą się ku sobie głowy i popłyną szepty zachwytu. W kandydacie dostrzeżono interesujące, indywidualne właściwości. Charakter i skromna pracowitość sowicie odpłacą braki natury, a wyjątkowa przydatność do odgrywania ról współczesnych bohaterów utoruje kandydatowi drogę do świetlanej przyszłości. Sposób myślenia i postępowania, któremu daliśmy wyraz w powyższych słowach, dostatecznie już dawno zdobył sobie prawo obywatelstwa, abyśmy mogli obserwować jego skutki. Coraz więcej jest na naszych scenach aktorów, którym natura odmówiła warunków do spełniania wybranego przez siebie zawodu. Każdy z nas potrafi wyliczyć kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt wypadków, w których jedynie nacisk społeczności aktorskiej, pomoc kolegów, sympatia kierownictwa, utr