Rozpoznawanie przestrzeni z widowni przypomina nieco sytuację, w jakiej znajduje się monologujący bohater "Ślubu": na otwartej scenie, pogrążonej w mroku, rysuje się przed nami wnętrze "niejasnego kościoła". W głębi majaczy ołtarz z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, po lewej, wysoko - ambona podparta krzywo okorowanymi palami, jak gdyby bez nich miała runąć; przystawiony do przeciwległej ściany drewniany konfesjonał/rozmównica; na ścianach ograni-czających proscenium - wota, pod ścianami rzucone niedbale, wydeptane wiązki słomy, jak w więziennej celi, albo też jak w stajni, gdzie przed chwilą jeszcze odpoczywały znużone rycerskie koniska. Teatralnie, bałaganiarsko, ale nie - jak u Gombrowicza - pusto. Kościelną nawę zapełniają białe żelazne łóżka, zalegane przez na razie bliżej nieokreślone nieruchome ciała, niedbale przywalone zbarłożoną, wygniecioną pościelą. Kiedy ciała wstaną, odsłonią swoją okaleczoną, żałosną śmies
Tytuł oryginalny
Marzenie Henryka Sienkiewicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia. Gazeta Teatralna nr 90