Lista warsztatowych zarzutów wobec gdańskiego "Ryszarda III" mogłaby być długa. Można narzekać na niektóre role, realizację, montaż scen, niedociągnięcia interpretacyjne, ale trudno odmówić Krzysztofowi Nazarowi własnej, niekiedy frapującej wizji szekspirowskiej tragedii.
Krzysztof Nazar pozostaje w pewnym sensie wierny linii Swinarskiego i jego czytaniu Szekspira. Świat utonął w czerni, a akcja to rezultat działań ludzi, którzy mają sprzeczne interesy. Każdy człowiek jest zły. Dlatego nigdy nie wygrywa ten lepszy, ale ten sprytniejszy. Wygrywa przypadek. Wygrywa fałsz. Nie ma - to prawda, że haniebnego - podziału na większe i mniejsze zło. U Szekspira w tej interpretacji nie tylko istnieje zło jawne i bezwstydne, lecz także zło skryte, zło o obliczu jasnym i promiennym. Zło świadome siebie i zło samookłamujące się. TO, CO NIE NASZE Na początku przedstawienia oglądamy świat w przekrzywionej optyce - na scenie stoi przechylony i oparty na boku stół o długim blacie. A potem wejdzie Ryszard (Mirosław Baka) i ustawi go normalnie. Ale co to znaczy normalnie? Skoro normalnością tego świata jest zabijanie, przegryzanie gardeł, duszenie i ścinanie głów? Wszyscy bohaterowie dramatu zostali ubrani na czarno. Nawet dzieci.