W wywiadzie dla Polityki (1978. nr 9) Jerzy Kreczmar powiedział, iż to "Życie narzuca widzowi sposób patrzenia na teatr, a nie teatr sposób widzenia życia". Smutna, mądra sentencja. Może i nie smutna, skoro konstatuje, że jest jeszcze takie miejsce, w którym - za ramą prosceniową - trwa coś na kształt lustra, przed którym możemy stanąć i obejrzeć się nadzy, podglądnąć jacy jesteśmy, jak marzymy. A wielkość dzieł wielkich dramatu nie na tym się zasadza, iżby przez setki lat zachowywać miały potencję kształtowania naszych postaw, a na tym, że w kołowrocie przemian utrzymują one swą plastyczność - podatność na odciskające się w ich materii stereotypy myślenia i przeżywania kolejnych pokoleń, którym służą do formułowania własnych odbić lustrzanych. Że dziś Wieczór Trzech Króli czytamy powszechnie jako opowieść o granicach marzeń, jako smutną komedię pozorów, które w zderzeniu z rzeczywistością, z narzuconymi nam funkcjam
Tytuł oryginalny
Marzenia niespełnialne
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 10