- Marzę, żeby zagrać rolę Cyrano de Bergerac. Do szkoły filmowej w Łodzi zdałem, mówiąc monolog umierającego Cyrano. Jestem zakochany w tej postaci ze względu na jej bezkompromisowość - mówi Marcin Brykczyński, aktor Teatru im. Żeromskiego.
Z Marcinem Brykczyńskim, kieleckim aktorem, tegorocznym laureatem plebiscytu Dzikiej Róży, rozmawia Ewa Ziółkowska. Przypadła panu do gustu rola lokaja Jana w "Ślubach panieńskich"? - Już podczas prób zaczęło się okazywać, że to będzie Jan wszechobecny, rodzaj przyjaciela i ochroniarza dla Gucia. Szukaliśmy sposobów, by umieścić go w scenach, w których nie występuje on u Fredry. Jest, na przykład, taki epizod, gdy Klara kłóci się z Albinem i nagle otwiera drzwi, by stwierdzić, że Jan podsłuchuje pod drzwiami. Widzom chyba najbardziej spodobała się scena z mantrowaniem. Gdzie się pan nauczył tej sztuki? - Jeszcze w szkole poszedłem na spotkanie buddystów zen i zapamiętałem sobie ich sposób modlenia. Początkowo reżyser prosił, żebym medytował, ale ja zaproponowałem, żeby to była głośna modlitwa. I tak powstało to mantrowanie. Poza tym w ostatniej scenie zrobiłem coś, czego robić nie powinienem - zakończyłem kwestię za kol