"Mary Stuart" Wolfganga Hildesheimera w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Włodzimierz Neubart (Sakis) w Notatniku Kulturalnym.
Jeśli ktoś chce wybrać się do teatru, żeby zobaczyć kawał dobrej roboty - zapraszam do Ateneum. "Mary Stuart" spodoba się wszystkim, którzy chcą zobaczyć gwiazdę w nietypowej dla siebie roli, ale też i tym, którzy szukają czegoś innego niż klasyczna forma teatru, zawiedzeni mogą być jedynie ci, którzy naczytali się romansów historycznych i widzieliby najsłynniejszą królową Szkocji jako dostojną władczynię, łamaną przez los w łzawej otoczce przyjaciół i bliskich. Tak się składa, że po pierwsze - Wolfgang Hildesheimer napisał "Mary Stuart" 46 lat temu jako przewrotnie absurdalny obraz kobiety uwikłanej w politykę. Pięknie sam to tłumaczył, mówiąc, iż tytułowa postać dramatu nie była lojalna wobec nikogo, ale też nie nauczyła ludzi być lojalnymi wobec niej. Widzimy tego wizualizację na głównej scenie w Teatrze Ateneum: królowa ma za nic wszystkich, nie umie też zasłużyć na ich przywiązanie. Stąd w najczarniejszych godzinach