Dawno nie było tak słabego sezonu w Operze Narodowej. Scenę zdominowała seria wznowień starych spektakli - pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Dziś i jutro grają w Teatrze Wielkim Wiedeńscy Filharmonicy pod dyrekcją Riccardo Mutiego. To swego rodzaju ironia, że występem tak wspaniałych muzyków kończy się jeden z najbardziej nieudanych sezonów w Teatrze Wielkim Operze Narodowej. Bo co można powiedzieć o sytuacji, w której najważniejsza scena operowa i najwyżej dotowany teatr w Polsce w ciągu roku daje tylko jedną premierę operową na dużej scenie - "Cyrulika sewilskiego"? W dodatku zupełnie nieudaną. Stracony rok To Janusz Pietkiewicz, dyrektor naczelny Opery, odpowiedzialny jest za zahamowanie rozwoju narodowej sceny i sprowadzenie jej z powrotem do poziomu prowincjonalnego zaścianka. Dyrektorzy Mariusz Treliński i Kazimierz Kord dali w poprzednim sezonie jedenaście premier, w tym pięć operowych. To, co na Zachodzie jest standardem, w Warszawie było wówczas nowością. Za duetu Janusz Pietkiewicz-Ryszard Karczykowski (dyrektor artystyczny) odbyło się w sumie pięć premier: dwie bale