BYWAJĄ utwóry literackie, w stosunku do których nikt nie pokusił się nigdy o ich adaptację sceniczną, przeważnie dlatego, że panuje powszechne przekonanie, iż są niesceniczne. Z rzadka tylko jakiś śmiałek podejmuje próbę przełamania tej tradycji, co daje niekiedy wybitne efekty, jak na przykład w wypadku słynnej inscenizacji tak "niescenicznego" dzieła jak "Wojna i pokój" Tołstoja, dokonanej przed laty przez Erwina Piscatora. Jedno jest potrzebne przy próbie tego rodzaju: pomysł inscenizacyjny: pomysł, który przekładając język literatury na język teatru, jednocześnie zbliży dzieło adaptowane do wrażliwości widza współczesnego. Istnieje też drugi rodzaj utworów, które bywają adaptowane chętnie i często. To oczywiście nic złego, raczej nawet odwrotnie jako że są to przeważnie wybitne dzieła literatury. Zło zaczyna się dopiero w momencie, kiedy dana inscenizacja daje asumpt do mniemania, iż adaptatorzy wzięl
Tytuł oryginalny
"Martwe dusze" nazbyt martwe
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr 120