Życie towarzyskie bohaterów przedstawienia "Riesenbutzbach. Stała kolonia" toczy się w garażu. Dlaczego? Oto jest pytanie... Jak zawsze w spektaklach Christopha Marthalera jest tu dużo muzyki i mnóstwo przewrotnego poczucia humoru. Wszystkie dialogi podszyte są brakiem zaufania wobec partnera. Nikt nie wie na pewno, czy mieszka we własnym mieszkaniu, czy jest rzeczywistym właścicielem swojego samochodu... Wszyscy czują się nieco wykluczeni, nie na miejscu, zagrożeni w swoim istnieniu. Nie dość dobrzy na to, by być prawdziwymi Europejczykami - dyrektor Krystyna Meissner o spektaklu październikowego festiwalu Dialog-Wrocław.
Marthaler próbuje uchwycić charakter i atmosferę tego, co dzieje się dziś w Europie. Mówi o rzeczach trudnych i drażliwych, utrzymując jednak zdrową równowagę między śmiechem a powagą. Spogląda na Europę, zwłaszcza na Europę Środkową, i stawia przed nami pytania o to, kim jesteśmy. Dlaczego tak bardzo boimy się o swoją tożsamość? Czy ją w ogóle posiadamy? W świecie przepełnionym przedmiotami, których można pragnąć, wśród których można wygodnie żyć, błąkają się ludzie pełni niepewności i lęku, pozbawieni poczucia bezpieczeństwa. Przedstawienie grane będzie 16 i 17 października w Dużym Studiu ATM na Bielanach Wrocławskich. Anna Viebrock projektuje zwykle dla spektakli Marthalera wielkie przestrzenie - tutaj jest to moloch rozbity na mnóstwo mniejszych pomieszczeń, coś w rodzaju mrówkowca. Zaludniają go ludzie brzydcy. Jednak reżyser pokazuje ich w sposób uroczy - ich brzydota staje się wręcz fascynująca. Ludzka i fascynują