- Niech nas nie zwiodą ani skandalizująca biografia autora, ani aura prohibitum otaczająca pisma piekielnego markiza; "Markiza de Sade" nie jest - na szczęście - jeszcze jedną, tak ostatnio modną, próbą epatowania publiczności "zakazaną tematyką", kloacznym słownictwem czy golizną na scenie - twierdzi Tadeusz Bradecki, reżyser sztuki autorstwa Yukio Mishimy, której premiera odbędzie się w tym tygodniu na Scenie Kameralnej Starego Teatru. Utwór jest splotem doświadczeń wyniesionych przez autora z japońskich dramatów no i kabuki, a także silnych wpływów tragedii Eurypidesa i klasycznego teatru francuskiego z Racine'm na czele. Akcję utworu umieścił autor w osiemnastowiecznym salonie paryskim Madame de Montreuil, teściowej ekscentrycznego markiza de Sade, szokującego opinię publiczną ówczesnej Francji łamaniem wszelkich norm moralnych, człowieka, który stał się symbolem gloryfikacji okrucieństwa i rozpusty. W sztuce występuj
Tytuł oryginalny
Markiza de Sade
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 34