- Teatr dla mnie ma w sobie misyjność, słowo cholernie dzisiaj niemodne. To siłownia dla aktora, gdzie jest możliwa kreacja, zabawa formą. Ta różnorodność jest piękna - mówi Mariusz Drężek, aktor Teatru Dramatycznego w Warszawie.
W młodości myślał, że zostanie marynarzem. To, że wybrał tę drogę, było przypadkiem. Kiedy powiedział w rodzinnym domu o pomyśle na siebie, poprosił, żeby nie pokładano w nim dużych nadziei. Ma też jedną zasadę, która w jego życiu sprawdza się od lat. Nadal nie korzysta pan z internetu? - (śmiech) Już trochę się zreformowałem. Z nowoczesnością i postępem nie da się niestety wygrać. Korzystam z poczty elektronicznej, bo się okazuje, że jest to potrzebne. Jestem jednak poza facebookami, fanpage'ami i innymi takimi wynalazkami. Największą dla mnie wartością jest bezpośrednia rozmowa z człowiekiem. Wykorzystuję internet do spraw zawodowych, czasami posłucham trochę muzyki. Powiem panu, że ta moja rewolucja dopiero niedawno nastąpiła. Nie tak dawno z braku korzystania z tego dobrodziejstwa miałem niezłą zabawę. Kiedy mówiłem, że nie mam e-maila, to ludzie patrzyli na mnie jak na kosmitę. A zdążył się pan już zapoznać z tym