Widziałem na scenie Teatru Wybrzeże przedstawienie romancy ludowej Federico Garcia Lorca Mariana Pineda i długi czas pozostawałem pod wrażeniem tego utworu. Moc urzekająca poezji Federico Garcia Lorca jest bez wątpienia przemożna, oryginalność dzieła scenicznego sama przez się pasjonująca i zaciekawiająca, ale oczywiście i od samego teatru wiele zależy, aby, jeśli już nie podkreślić, to przynajmniej nie zaprzepaścić tej bez wątpienia trudnej do wydobycia specyficznej aury poetyckiej, emanującej ze strof hiszpańskiego poety. Mariana Pineda czy Panna Rosita przynoszą też wielu widzom wrażenia podobne do tych, jakich doznajemy słuchając pięknego utworu muzycznego. Mogą ich nawet nie zrozumieć całkowicie, muszą jednak ulec i wzruszyć się ich pięknością, właśnie tak jak to się dzieje na Sali koncertowej. Rzecz oczywista, że wykonanie może temu dopomóc lub przeszkodzić. Teatr Wybrzeże, który zrealizował Marianę Pinedę w reżyserii Zygmunta
Tytuł oryginalny
Mariana Pineda na Wybrzeżu
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr Nr 14