"Maria Stuart" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.
Spektakl "Maria Stuart" jest brutalny, choć nie ma w nim krwi; współczesny, choć współczesność w nim to jedynie dekoracja. W sztuce słychać ostrzeżenie - w polityce nie gra się faktami, gra się emocjami. Bardzo możliwe, że toruński teatr, prezentując "Marię Stuart", wskrzesi tradycję wystawiania dramatu Friedricha Schillera. Tekst, który na polskich scenach był nieobecny przez ponad trzy dekady, odżywa w jak najbardziej aktualnych kontekstach. Reżyser Grzegorz Wiśniewski zdecydował się na współczesny kostium spektaklu: kobiety noszą lekkie wieczorowe suknie, mężczyźni występują w garniturach. Rada królowej Elżbiety I - która rządziła Anglią w latach 1558-1603 - zbiera się na spotkaniach, przypominających posiedzenia sejmowych komisji śledczych, a wizytom zagranicznych posłów towarzyszą jak zwykle pozowane wspólne fotografie - z obowiązkowymi kurtuazyjnymi uściskami dłoni. Dekoracje podkreślają uniwersalny wymiar schillerowskiego