"Maria Stuarda" w reż. Dietera Kaegi w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.
O ile dramat "Maria Stuart" Fryderyka Schillera nie jeden raz gościł na polskich scenach (po II wojnie światowej grano go m.in. w Teatrze Polskim w Warszawie, gdzie w głównych rolach wielkie kreacje stworzyły Nina Andrycz i Elżbieta Barszczewska), to oparta na nim opera Gaetano Donizettiego dotychczas na nasze sceny nie trafiła. Trudno zgadnąć czemu: wiele innych dzieł włoskiego mistrza od dawna już przecież pojawia się regularnie w repertuarze polskich oper, zaś powstała w 1843 roku "Maria Stuarda" walorami muzycznymi bynajmniej im nie ustępuje; daje równie wdzięczne pole do wokalnego popisu wykonawczyniom ról głównych bohaterek, by wspomnieć ich wielkie arie lub dramatyczną scenę spotkania rywalek do brytyjskiej korony oraz... serca młodego Leicestera (do czego w rzeczywistości nigdy nie doszło). Może libretto Giuseppe Bardariego w pewnych scenach nie zachwyca klasą, ale ileż oper z jeszcze słabszym tekstem cieszy się niesłabnącym powodzeniem w nas