- Teatr obroni się zawsze poprzez swoją prostotę. Bo to przede wszystkim spotkanie tu i teraz. Jestem przekonana, że wszyscy mamy potrzebę bezpośredniego kontaktu z żywym człowiekiem. Nic tego nie zastąpi - mówi artystka.
Z Marią Seweryn rozmawia Urszula Hollanek Po latach wyszedł z niszy, zrobił się modny, do teatru chodzić wypada. Zauważyła pani tę tendencję? - Zdecydowanie. Nie mieli racji ci, którzy zapowiadali jego rychłą śmierć. Prędzej uwierzę w koniec kina. Dla wielu odbiorców jego alternatywą coraz częściej staje się internet. Teatr obroni się zawsze poprzez swoją prostotę. Bo to przede wszystkim spotkanie tu i teraz. Jestem przekonana, że wszyscy mamy potrzebę bezpośredniego kontaktu z żywym człowiekiem. Nic tego nie zastąpi. Na co się teraz chodzi? Co trzeba zobaczyć, żeby błysnąć towarzysko po wyjściu z korpomachiny? - W Teatrze Polonia przygotowujemy taki spektakl pod tytułem "Happy Now?". To bardzo aktualny wycinek z codziennego życia. Opowiada o współczesnej klasie średniej, ludziach około czterdziestki, borykających się z kryzysami zawodowymi, z problemami w życiu osobistym... Brakuje tekstów, które tak celnie opowiadają o życ