W 23. Subiektywnym spisie aktorów teatralnych Jacka Sieradzkiego.
To dopiero żywioł! Nieprawdopodobny kłębek energii scenicznej. W "Gałganie", marnym melodramacie Jarosława Murawskiego, sprawia wrażenie, że rozniesie Rekwizytornię Wrocławskiego Teatru Współczesnego. W monstrualnej, niewygodnej krynolinie tapla się w brodziku z wodą, urządza strep-tease, uwodzi widownię ruchliwą kokieterią mokrych stóp, kaprysi, zaczepia, prowokuje. W jakiejś chwili sens jej przekazu odjeżdża w kosmos, pozostaje czysty performans, pozasemantyczny wygłup, rozpędzanie gry dla gry. Jej nadekspresja, nadpomysłowość potrafi przykryć pustkę tekstu - w tym "Gałganie", czy w przeróbce "Tajemniczego ogrodu" - aliści całkowitego braku sensu nie przeskoczy, i wtedy ("Nie trzeba", ostatnia premiera WTW) żal patrzeć, jak z tej wyjątkowej sprężarki scenicznej z sykiem uchodzi powietrze.