- Sądzę, że napisałem muzykę, która powinna się podobać miłośnikom opery. Używam technik kompozytorskich, które mają dostarczyć słuchaczowi satysfakcji estetycznej i być nośnikiem pewnych wartości. Są melodyjne arie, jest walc w scenie miłosnej, ale są też fragmenty zawierające elementy języka współczesnego, czego zresztą słuchacz pewnie nie zauważy - mówi Prof. Marcin Błażewicz - kompozytor.
Jak doszło do tego, że skomponował pan operę o Oldze Boznańskiej? - Dwa lata temu, w związku ze 150-leciem urodzin malarki, moja uczelnia, Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina, otrzymała zamówienie na operę i mnie powierzono zadanie napisania muzyki. Autorka sztuki teatralnej o Boznańskiej Duśka Markowska-Resich została autorką libretta, które, co zrozumiałe, musiało być krótsze niż utwór dramatyczny, ponieważ czas wypowiadania słów śpiewanych ogranicza ich liczbę. Autorka dostosowała więc utwór dramatyczny do wymogów libretta. Zresztą zawsze się tak robiło, bo przecież opery "Hamlet", "Makbet" czy "Maria Stuart" są zaadaptowanymi sztukami teatralnymi. Sztuka mówi o życiu prywatnym artystki, nie opisuje jej dokonań malarskich. - Tak też będzie w operze. Fabuła obraca się wokół konfliktu artystki z siostrą, porusza więc zagadnienia związane z psychologią. Opera psychologiczna? - Ale mówiąca o życiu twórczym. Jako puenta poj