"Śpiąca królewna" w chor. Jurija Grigorowicza w Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Katarzyna Gardzina-Kubała w serwisie Teatr dla Was.
Nie ukrywam, że niezależnie od wspaniałych nowych baletów, pojawiających się teraz co roku na warszawskiej scenie, zawsze czekam na wielkie tytuły klasyczne, w których może się pokazać niemal cały zespół Polskiego Baletu Narodowego. W moich i nie tylko moich oczach to sprawdzian formy poszczególnych artystów i całego zespołu - wielkie wyzwanie, któremu sprostać mogą tylko najlepsi. To także okazja do pokazania się warszawskiej publiczności młodych tancerzy: solistów, koryfejów, a nawet członków corps de ballet. Śpiąca królewna jest w tym wypadku idealnym materiałem do pracy: znane dzieło, mnóstwo partii solowych stanowiących mniejsze lub większe wyzwanie, prezentujące cały arsenał technicznych i wyrazowych trudności. Być może dla zespołu mało komfortowe jest to, że w Polsce Śpiącą królewnę (trochę z braku alternatywy) traktuje się jako przedstawienie dla dzieci, zatem na widowni zasiadają głównie milusińscy, często w bardzo mło