„Manon” Julesa Masseneta z Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu w Wilnie na XXX Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Anita Nowak.
Trzeci wieczór XXX Bydgoskiego Festiwalu Operowego podarował bydgoskim melomanom dzieło niezwykłej urody. Inscenizacja opery Julesa Masseneta „Manon” przywieziona do Bydgoszczy przez Litewski Narodowy Teatr Opery i Baletu w Wilnie to pod każdym względem arcydzieło.
Postaci tej opery, ich emocje i działania są jakby utkane z niezwykłej muzyki francuskiego kompozytora; muzyką są tu za sprawą dyrygenckiej pałeczki Ricardasa Sumila prowokowane też zdarzenia.
Stworzone na podstawie powieści Antoine- Francois’a Prevosta przez Henri Meilhaca i Philippe Gille’a libretto aż kipi od emocjonujących wydarzeń. Młodziutka bohaterka, Manon rozdarta pomiędzy płomienną miłość w skromnym pokoiku do Kawalera Des Grieux a zapewniające jej luksusowe przygody życie u boku starszego kochanka Guillota Morfontaine z niezwykłą siłą doświadcza wzlotów i upadków wynikających z zagubienia przy dokonywaniu wyborów. Silnie sprzężonym z sugestiami kompozytora doznaniom niezrównana Viktorija Miskunaite wspaniałym, mocnym, sięgającym bardzo wysokich rejestrów sopranem, doskonale daje wyraz aktualnym w danej chwili emocjom swojej bohaterki. Tak porywającego urodą i mocą sopranu dawno nie słyszałam na żywo.
Podobnie rzecz się ma z głębokim i donośnym, choć momentami niemal aksamitnym tenorem Mickaela Spadacciniego, włoskiego śpiewaka wcielającego się tu w postać Kawalera Des Grieux. Ciekawym tenorem zachwyca też Mindaugas Jankauskas w roli Guillot Morfontaine czyli kochanka czarującej Manon. Pięknie brzmi też bas Hrabiego Des Grieux ciekawie emitowany przez Liudasa Norvaisasa i głębokie barytony Eugenijusa Chrebtovasa jako kuzyna Manon Lescauta i Jonasa Skalauskasa w roli Pana De Bretigny. Cudownie układa się też na muzycznym podkładzie unoszącym się z orkiestronu chór perfekcyjnie przygotowany przez Ceslovasa Radziunasa sytuowany m.in. na elementach uniwersalnej i delikatnej scenografii Vincenta Lemaire. Oprawa tego spektaklu od czasu do czasu delikatnie, w interesujący, symboliczny sposób uzupełniana rekwizytami, idealnie przystaje do każdej sceny, do każdego miejsca akcji.
Reżyser a zarazem projektant kostiumów Vincent Boussard jest tu jednocześnie twórcą bardzo malowniczych większych i mniejszych scen grupowych, które uwiecznione na płótnie czy kliszy w ramach, mogłyby służyć jako ozdoby niejednego wnętrza. Nawet, kiedy dwie osoby prowadzą z sobą dialog na pustej scenie, dzięki ich usytuowaniu i oświetleniu przez Levasa Kleinasa, nie widać otaczającej je pustki.
Ta inscenizacja przygotowana w koprodukcji LNTOB, San Francisco Opera i Israeli Opera nie tylko porwała festiwalową publiczność do stojących braw na zakończenie, ale nierzadko wywoływała też gromkie oklaski w trakcie trwania spektaklu.