"Don Juan" w reż. Marcina Jarnuszkiewicza w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Polsce Dzienniku Łódzkim.
Po premierze "Don Juana" w łódzkim Teatrze Nowym zrozumiałem, jak czuje się człowiek, któremu strzelono w plecy, uprzednio dwie i pół godziny kamienując. Międzynarodowy Dzień Teatru scena przy ul. Więckowskiego uczciła w sposób szczególny: manifestacją klęski. Gdyby nie fakt, że z końcem sezonu zmienia się dyrekcja teatru, należałoby domagać się jej odwołania. Na afisz wprowadzono dzieło bodaj najwybitniejszego dramaturga komediowego wszech czasów - Moliera. Tytułową rolą Don Juana zdecydował się ukoronować dyrektorskie skronie Jerzy Zelnik. Obnoszenie korony okazało się popisem niezgrabności. Zarówno aktorskiej, jak inscenizacyjnej i reżyserskiej. Bo Marcin Jarnuszkiewicz dał przedstawienie porażające: pod nadętym stylem skrywające wydmuszkę. Najpierw byłem zakłopotany, później zażenowany, a teraz wstydzę się, że to widziałem. Fundament, na którym reżyser konstruował architekturę spektaklu - choć stosowniej jest powiedzie