"Fedra" w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Wioletta Wysocka w portalu ksiazeizebrak.pl.
Spektakl Kleczewskiej nie stawia pytań o słuszność zasad i granice ich przestrzegania - jak czyni to oryginalny tekst starożytnego dramatu. Ci, dla których teatr polega na przeżywaniu treści, nie potrafiliby docenić "Fedry" w reżyserii Mai Kleczewskiej. Podobnie jak uniemożliwia to przywiązanie do teatru tradycyjnego. Ten spektakl wydaje się być próbą realizacji jednego z celów Teatru Narodowego, sformułowanych przez dyrektora, Jana Englerta: nowe odczytanie klasycznych dzieł. W tym wypadku uwspółcześnienie polega głównie na zabawie formą. Wprawdzie zabieg na oryginalnym tekście dramatu - pociętym i wplecionym we współczesne dialogi - sugerowałby chęć znalezienia w tragedii mitycznej królowej nowych, aktualnych wątków. To jednak, co zostaje w pamięci po opuszczeniu widowni przy Wierzbowej, nie jest refleksją nad naturą człowieka, tylko nad sposobami jej wyrażania. Mityczna Fedra to królowa zakochana w swym pasierbie. W greckiej trag