Budowa opery [Podlaskiej] jeszcze się nawet nie zaczęła, a już poszło na nią ponad 4 miliony złotych! A już atmosfera się zagęszcza i słychać, że sprawa powinien zająć się prokurator. Cała ta inwestycja to przykład megalomanii dyrektora filharmonii i kilku urzędników - pisze Tomasz Żukowski w Kurierze Porannym.
Pomysł wybudowania opery podlaskiej jest wspaniały, nie ma co dyskutować, a jak ktoś powie słowo przeciw, to od razu usłyszy, że słoma wystaje mu z butów i pachnie obornikiem. I nie zna się na wysokiej kulturze. Niepolitycznie jest źle mówić o operze. Nawet, jeśli nie podważa się sensu jej istnienia, a sposób przygotowania inwestycji, naszą gigantomanię i urzędniczy huraoptymizm. A niestety, kampania na rzecz opery w wykonaniu dyrektora filharmonii Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego, marszałka województwa Janusza Krzyżewskiego i prezydenta Białegostoku Ryszarda Tura przypomina lawinę. Nie patrzy, gdzie spada, pędzi przed siebie, niszczy wszystkie przeszkody. Bo lawina jest ślepa i bezmyślna. Propaganda sukcesu Towarzysze! To będzie opera na miarę naszych możliwości. Zbudujemy ją, choć jest wiele przeciwności - tak zapewne w latach 70. ubiegłego wieku mówili urzędnicy, którzy wpadli na pomysł wybudowania opery w Bydgoszczy. Właściwie budują