EN

21.02.2022, 10:22 Wersja do druku

Mane – Tekel – Fares

„Bóg policzył dni” Konrada Hetela w  reż. Radka Stępnia w   Teatrze Studyjnym Szkoły Filmowej w  Łodzi.  Pisze Katarzyna Wojtysiak-Wawrzyniak w portalu Teatrologia.info.

fot. Klaudyna Schubert / mat. teatru

moja głowa
rozleciała się na cztery strony świata
na ścianie zobaczyłem
napis Mane Tekel Fares
w Babilonie nóż na gardle człowieka

Tadeusz Różewicz, Serce podchodzi do gardła

5 lutego 2022 w Teatrze Studyjnym w Łodzi odbyła się premiera spektaklu dyplomowego studentów Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi Bóg policzył dni. Przedstawienie wyreżyserował Radek Stępień, scenariusz na podstawie rozmów z aktorami i ich improwizacji napisał zaś Konrad Hetel. Biorąc pod uwagę, że jest to spektakl będący debiutem scenicznym większości wykonawców, spodziewałam się zobaczyć nowe twarze i przeżyć sporo wzruszeń. Jak wiadomo, debiuty mają swój niezaprzeczalny urok.

Stępień już wielokrotnie wcześniej współpracował z Hetelem jako dramaturgiem i scenarzystą. Zrealizowali bowiem wspólnie w Krakowie Pannę Julię Strindberga w Ludowym, Studium o Hamlecie Wyspiańskiego i Dantona w Teatrze im. Słowackiego oraz wspólnie napisaną sztukę Słowacki umiera w Starym, Śmierć komiwojażera Millera i Fausta Goethego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, Kto zabił Kaspara Hausera w Teatrze im. Jaracza w Łodzi oraz Matkę Witkacego w Nowym w Poznaniu.

W przedpremierowym wywiadzie Stępień ujawnił, że w Bóg policzył dni postanowił „przedstawić człowieka, który trochę wstydzi się swojej przeszłości, został krytykiem muzycznym w wielkim mieście i za wszelką cenę chce wymazać ze swego życia kompleks małomiasteczkowości”. Podkreślał, że będzie to „spektakl o zasadniczym punkcie w życiu, gdy już to co było w miejscowości, z której się pochodzi, raczej umarło, otwierają się nowe perspektywy, a jednak rzeczywistość dzieciństwa i wczesnej młodości w małym mieście gdzieś się dobija i trzeba z tym się rozliczyć”. Stępień, tak jak protagonista jego przedstawienia, ma niespełna trzydzieści lat, bo urodził się w 1993 i zanim zamieszkał w Krakowie dorastał na prowincji, w Pionkach pod Radomiem. Grający w spektaklu aktorzy też porzucili najczęściej niezbyt wielkie rodzinne miasteczka, krewnych, przyjaciół i podjęli studia w Łodzi w nadziei zrobienia kariery teatralnej czy filmowej.

fot. Klaudyna Schubert / mat. teatru

Już na plakacie zapowiadającym spektakl Bóg policzył dni, przedstawiającym grupę młodych ludzi, których twarze, z wyjątkiem jednej, zostały zamazane, uwidacznia się problematyka utworu i nawiązanie do hebrajskiego mene, tekel, fares – przepowiedni, która pojawiła się na ścianie pałacu władcy babilońskiego Baltazara. Napis ten, czyli ,,obliczono, zmierzono, sprawdzono”, to zapowiedź sądu nad człowiekiem, którego dokonuje sam Bóg. W przedstawieniu przywołane są też Trzy siostry Antona Czechowa. Wśród postaci odnaleźć można trzy dziewczyny do wzięcia – Maszę, Olgę i Irinę, współczesne wcielenia sióstr Prozorow pragnących z prowincjonalnego miasteczka wyjechać do stolicy.

Spektakl rozpoczyna się prologiem. Z ciemnych kuluarów teatru dobiega do nas śpiew młodej dziewczyny będącej najprawdopodobniej pod wpływem alkoholu czy też środków psychoaktywnych. Korytarz oświetlony dyskotekowym światłem przywołuje atmosferę nocnego klubu. Na scenie widzimy eleganckiego trzydziestoletniego mężczyznę w garniturze, Roberta (Karol Lelek), oraz jego partnerkę, ubraną w czarną sukienkę piękną Wandę (Anna Kraszewska).

Bohaterowie zdają się przybywać z innego, wielkomiejskiego świata gwarantującego sukces i szczęście. Zarówno ich zachowanie, jak i wygląd kontrastują z szarą i wulgarną małomiasteczkową rzeczywistością. Stopniowo dowiadujemy się, że główny bohater – krytyk muzyczny – powrócił do rodzinnego prowincjonalnego miasteczka, aby wziąć udział w ceremonii ślubu kolegi. Wcześniej nie pojawił się nawet na pogrzebie swojej matki, którą pochowała jego dawna dziewczyna. Wychodzą na jaw jego nie zawsze czyste motywacje, ukryte pragnienia i nieuświadomione obawy.

Poznajemy dawną klasę licealną głównego bohatera, z którą się nie spotkał od odebrania świadectw maturalnych. Przed naszymi oczami przewija się całe spektrum z pozoru drugoplanowych postaci: dziewczyny, które próbują zabić wszechogarniającą nudę i pustkę poprzez wyprawy do nocnych klubów, chłopcy, którzy rozpamiętują dobre czasy szkolne. Jest dawna dziewczyna bohatera, Misia (Aleksandra Bernatek), która zdążyła wyjść za mąż i zajść w ciążę. Niegdysiejszy przyjaciel Roberta, Gawron (Marcin Walkowski), przygotowuje się do najważniejszego wydarzenia w życiu jakim ma stać się ślub. Charakter postaci dopełniają umiejętnie dobrane kostiumy.

Oszczędną scenografię stanowi pięć rzędów starych, drewnianych foteli kinowych, pełniących także niekiedy funkcje ławek szkolnych, tablica, a w głębi podwórkowy trzepak. Atmosfera miejsca zostaje zasugerowana przez te proste meble i urządzenia. Niezmiernie ważną rolę spełnia reżyseria światła, która rytmizuje spektakl, nadaje dramatyzm przestrzeni, wpływa na klimat danej sceny, czy też podkreśla w umiejętny sposób pełną wyrazu grę aktorów. Zapada w pamięć nocna rozmowa między partnerką krytyka jazzowego Wandą i przyszłym panem młodym Gawronem. Interesujący jest też dialog Roberta z jego dawną dziewczyną Misią.

Warto podkreślić, że właśnie konstruowanie postaci przez młodych adeptów sztuki aktorskiej stanowi o sile przekazu i wiarygodności tego przedstawienia. Bohaterowie sztuki zostali zaprezentowani w sposób spójny i zarazem wielowymiarowy. Gra oscyluje pomiędzy realizmem, symbolizmem i marzeniem sennym, w którym pojawia się demoniczny Mr Jazz w meloniku i z kolczykami. Dramatyczne zwroty akcji zostają urozmaicone przez elementy groteskowe. Umiejętnie dobrana muzyka potęguje nastrój. Nie ma zatem mowy o nudzie.

Spektakl kończy się dość nieoczekiwanie. Ślub zostaje odwołany, niedojrzały pan młody wyrusza zaś wraz ze swoimi koleżankami na wyprawę do nocnych klubów. Kontekst metafizyczny dotyczący wyboru między dobrymi a złymi uczynkami, który pojawiał się niekiedy w przedstawieniu, schodzi na plan dalszy i ustępuje miejsca hedonistycznemu rozwiązaniu, które ma jednak posmak tragizmu.

Bóg policzył dni. Reżyseria: Radek Stępień; scenariusz, dramaturgia i scenografia: Konrad Hetel; kostiumy: Łukasz Mleczak; muzyka: Nikodem Dybiński; światło: Klaudyna Schubert. Występują: Maria Adamska, Aleksandra Bernatek, Filip Garmulewicz, Karolina Kowalska, Anna Kraszewska, Karol Lelek, Marcin Lipski, Hubert Miłkowski, Kirył Pietruczuk, Olga Rayska, Zofia Stafiej, Marcin Walkowski. Przedstawienie dyplomowe Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi. Premiera w Teatrze Studyjnym w Łodzi 5 lutego 2022.

Tytuł oryginalny

Mane – Tekel – Fares

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła