- Stawiam na polskie dzieła operowe, które w całej swej krasie mają zaistnieć wśród światowego kanonu sztuki operowej - mówi JANUSZ PIETKIEWICZ, dyrektor Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie.
Jak smakuje comeback? - Wyśmienicie. Zwłaszcza gdy spełniają się nie tyle moje własne oczekiwania, co tysiąca osób tu pracujących. Wjeżdżając na dziedziniec Opery w środku lata 2006 roku, poczułem się znowu u siebie. A kiedy pani z bufetu przyniosła mi do gabinetu obiad, wiedziałem, że naprawdę jestem w domu. Czuje się pan bardziej gospodarzem Opery czy jej klucznikiem? - O kluczniku i gospodarzu w operze mawiał wielki Francesco Siciliani, legendarny szef oper, festiwali, orkiestr RAI i innych znaczących instytucji we Włoszech. To on powiedział mi kiedyś, że dyrektor opery musi być tym, który pierwszy przychodzi do teatru, a potem wpuszcza do środka wybranych przez siebie artystów. I tym, który dopiero po wybrzmieniu ostatniego dźwięku spektaklu czy próby wychodzi, zamykając za wszystkimi drzwi. Lata 1995-1998, które spędziłem w Operze Narodowej, i kolejne miesiące od sierpnia ubiegłego roku potwierdzają tę prawdę. Zawsze uważał się