- Ludzie wychowani w kulturze tradycyjnej są jeszcze częścią świata, w którym żyją. W niezdewastowanej kulturze rdzennej, tak jak w dobrym teatrze, wszystko jest jednością: dźwięk, rytm, muzyka, gest, kostium. Artyści, którzy tu przyjeżdżają, mają klarowną tożsamość. Młodzi do tego lgną, próbują odnaleźć siebie - mówi Grzegorz Bral, twórca Brave Festival, założyciel i reżyser Teatru Pieśń Kozła we Wrocławiu.
We Wrocławiu zakończyła się trzecia edycja festiwalu Brave - Przeciw Wypędzeniom z Kultury, na który zapraszani są przedstawiciele tradycji marginalizowanych, spychanych, wymierających. W tej kategorii mieszczą się zarówno Żydzi etiopscy przesiedleni do Izraela, Aborygeni do niedawna spychani na margines życia w Australii, jak i wykonawczynie tradycyjnych pieśni z ukraińskiej wsi, które mają po siedemdziesiąt kilka lat i nie znajdują kontynuatorów w swoim otoczeniu. Byli wykonawcy, którzy prezentowali wiernie swoją tradycję, byli i tacy, którzy potraktowali ją jako inspirację. Najciekawsze wydarzenia tegorocznego festiwalu należą do pierwszej kategorii: Alim Qasimow - mistrz śpiewu mugen z Azerbejdżanu, gruziński zespół Vakhtanguri śpiewający wielogłosowe pieśni Gurii z Gruzji, cztery śpiewaczki ze wsi Stari Koni na Ukrainie, zespół Roudaniat z Maroka i rosyjski Narodnyj Prazdnik - wszyscy oni zaprezentowali zaskakujące melodycznie, piękne