"Alicja w krainie czarów" Lewisa Carolla w reż. Jacka Timmermansa w Teatrze im. Andersena w Lublinie. Pisze Grzegorz Kondrasiuk w Zoomie - Lubelskim Informatorze Kulturalnym.
Nagle zmniejszyć się, prawie utonąć w jeziorze własnych łez, zniknąć, a potem na odwrót - wyolbrzymieć. Prowadzić nasycone absurdem rozmowy z postaciami w rodzaju Kapelusznika, Kota czy Królowej Kier na temat nieoczywistości czegokolwiek... I tak dalej. Chyba to Państwo znacie, i nikomu nie trzeba opowiadać treści "Alicji w Krainie Czarów"? Z tym to klasykiem ostatnio zmierzył się lubelski Teatr im. H.Ch. Andersena. Scena bywa zazwyczaj uwięziona nieskrępowaną wyobraźnią Lewisa Carolla: multiplikuje, przetwarza, remiksuje obrazy odziedziczone po poprzednikach, począwszy od słynnych ilustracji Johna Tenniela. Albo też - ścigając się z nimi, wymyśla swoje propozycje. Bo przecież dosyć to niewygodna dla teatru sytuacja, kiedy literatura przenoszona na scenę jest bardziej odjazdowa od czegokolwiek, co mogą wymyślić scenograf, kostiumolog, kompozytor z reżyserem razem wzięci. Może dlatego zaproszony do współpracy holenderski reżyser i choreogra