"Marzenie Nataszy" w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Agata Tomasiewicz w serwisie Teatr dla Was.
Reżyser Wojciech Urbański mógłby pokusić się o zrobienie "Marzenia Nataszy" w tonacji "serce szczipatielnoje". Mamy wszakże w utworach Jarosławy Pulinowicz zestaw do preparowania łatwych wzruszeń - samotność w mieście, społeczne patologie, poszukiwanie miłości i niemożność jej znalezienia. W tym przypadku obcujemy z kameralną opowieścią na dwa głosy. Aktorki są oddzielone od siebie parawanem z pleksiglasu. Wizualna symetria tylko z pozoru znajduje odzwierciedlenie w historii obu Natasz. Spektakl nie opiera się na nachalnym podkręcaniu faktu, że opowieści nastolatek mają charakter w zasadzie negatywowy: wszak jedną z nich traktuje się jak pariasa, druga zaś jest predestynowana do oszałamiającego sukcesu. Większą wagę niż wyszczególnianie różnic ma jednak poszukiwanie zbieżnego punktu na mapie uczuć i motywacji bohaterek. Natasza Joanny Osydy to wychowanka bidula, włócząca się z zakapiorami czy też "chamami i durniami" (jak zapewne ok