OLGA BOŁĄDŹ pięć lat temu skończyła szkołę teatralną i od tej pory nieprzerwanie gra. Ale dopiero ostatnia rola w Agaty Mróz w filmie "Nad życie" przyniosła jej popularność, która, co zaskakujące, bardziej ją krępuje niż cieszy.
Iza Komendołowicz: Spotykamy się kilka dni po zakończeniu Euro. Oglądałaś mecze? OLGA BOŁĄDŹ: Mieć u siebie Euro i nie oglądać?! Żałuję tylko, że trochę się zagapiłam i nie byłam na stadionie. Wcześniej nie starałam się o bilety, trochę bałam się tłoku, myślałam, że w tym czasie gdzieś wyjadę, ale okazało się, że wszystko było świetnie zorganizowane. Mecze przeważnie oglądałam ze znajomymi na mieście i bawiłam się doskonale. Szkoda tylko, że tak krótko mogliśmy dopingować naszych. Po przegranej z Czechami nawet piwo nam nie smakowało, wszyscy rozeszli się do domów. Trochę się zawiodłam, że nie byłaś na stadionie. Widziałam Cię w "Skrzydlatych świniach" (w rei. Anny Kazejak - przyp. red.), w których zagrałaś kibickę Baśkę żyjącą piłką nożną, dyrygującą kibicami. Byłaś bardzo przekonująca. - Dzięki, ale to była tylko rola, do której się przygotowywałam, a nie odbicie mojej osobowości. Przyznam je