Pół dorosłego życia MARTA KALMUS spędziła w Krakowie. Tam studiowała, a później grała na deskach Teatru Starego. Nigdy jednak nie spotkała się z Papieżem, który podczas każdej podróży po Polsce właśnie tam szukał wytchnienia. Znała Wojtyłę z opowieści i anegdot swojej pani profesor, Danuty Michałowskiej, przyjaciółki Karola z okupacyjnych lat konspiracyjnego Teatru Rapsodycznego.
Przyszło ponad dwieście osób. Aktorzy teatru Wybrzeże nie grali żadnego spektaklu, ale czytali teksty Jana Pawła II. Był piątkowy wieczór. Następnego dnia Marta nie mogła już oderwać się od telewizora. Wspomina, jak z każdą godziną potęgował się w niej smutek, jakby przyszedł koniec świata. W niedzielę rano otwarte drzwi domu powitały ją słońcem i świergotem ptaków. Jakaś pani ciągnęła syna za rękę. Pies biegł gdzieś, machając ogonem. Życie płynęło dalej. Coś bardzo intymnego Na piątkowy wieczór, 1 kwietnia 2005 roku, teatr Wybrzeże spontanicznie zwołał wieczorne czuwanie z pismami Jana Pawła II. Przybyło ponad 200 osób. W pełnym napięciu, skupieniu, podniośle brzmiały kolejne strofy. Aktorzy przygotowali fragmenty papieskich homilii, encyklik, przemówień, ale i poezji oraz prozy. Marcie Kalmus w udziale przypadł fragment pełnego nadziei posłania Jana Pawła II do młodych. Ktoś przyniósł wiadomość, że Papież nie żyj